Czy w Polsce żyje się źle?

11:56 grafzero 6 Comments

Ostatnio pojawił się w Sieci bardzo ciekawy projekt (było już wcześniej kilka takich) KLIK Projekt naprawdę interesujący i w swym zamyśle zwracający uwagę na to, że większość Polaków musi żyć, za tak nędzne pieniądze. Artykuł jednak ujawnił najgorsze frustracje naszych wspaniałych internautów. W komentarzach wylewa się wiadro pomyj na dziennikarkę: bo kłamie, bo kpi z biednych ludzi, bo robi sobie żarty z poważnych spraw itp. Nie będę polemizował z argumentami o sensowności czy dobrym smaku takich artykułów, bo to zależy już od osobistej wrażliwości każdego z nas. Interesuje mnie cała reszta. Wyciągnijmy najlepsze kwiatki z komentarzy:
- Jeden przewijający się przez wszystkie komentarze olbrzymi ból dupy - "bo ona za mało je!". Faktem jest, że dziewczyna najwyraźniej nie wykazuje wszystkich posiłków (może tych przywiezionych z domu?), ale sumy jakimi rzucają oponenci, starczyłyby na posiłek dla afrykańskiej wioski. Kwota rzędu 550 zł miesięcznie (jak niektórzy starają się wmówić ma być jakimś minimum) na jedzenie dla singla mieszkającego w dużym mieście, to daje jakieś 18 złotych dziennie. Nawet jeśli odliczymy śniadania, to ile kosztuje ugotowanie garnka zupy? Ale zupę to trzeba ugotować, a na to nie ma czasu. Uhmmmm.. ile już siedzisz na facebooku? No chyba, ze jedziecie na gotowych produktach i pizzach ze sklepów. A już najbardziej rozśmieszył mnie czyjś tekst "jak ktoś ma niskie łaknienie". Łaknienie to Drodzy Państwo, możemy kształtować, no ale do tego trzeba silnej woli i samozaparcia. Takie życie.
- Wydatki na kulturę - ponoć poza zasięgiem. Ktoś tam się burzył, że może raz iść do kina bo 30 zł.... Zaraz? Jakie 30 zł? Czy istnieją już tylko multipleksy? Czy nie ma mniejszych, tańszych kin? A nawet jeśli, to czy takim problemem jest wydrukowanie kuponu z facebooka i pójście do tego wspaniałego multipleksa nie raz, a dwa razy w miesiącu?
- "jak kupi się buty za 500 zł to można w nich chodzic kilka zim, jak się wyda 30 zł na targu to za 3 tygodnie mogą się rozwalić." Ahahahahahhahaha, mój ulubiony argument. Drodzy Państwo, czasy dobrych butów/ubrań za duże pieniądze minęły bezpowrotnie. Ostatnio miałem okazję pochodzić w butach za 400 zł. Obejrzałem szwy, podeszwę i sposób ich wykonania. Szczerze? Dałbym im maksimum pół roku. Daliśmy wmówić sobie, że marka oznacza jakość. Tymczasem marka, oznacza konieczność dopłaty za znaczek* I tyle. Nikomu, nawet największym koncernom nie opłaca się produkować, czegoś co szybko się nie zepsuje. Prawo rynku.
- "Zapomnij o wakacjach", "No przecież dwa dni na Słowacji, kosztują 1000 zł" - W czym kurwa, w Sheratonie? Ile firm transportowych proponuje, przejazdy za grosze? Olbrzymią popularnością cieszą się portale typu couchsurfing - poskładanie wyjazdu za niewielkie pieniądze, nie jest problemem. No chyba, ze wymagasz czterech gwiazdek, prywatnej plaży i czarteru. To wtedy płać i nie narzekaj, to już zbytek, a nie konieczność.
- "No ale samochód..." - a po co?
- "No ale telewizor, abonament za kablówkę..." - a po co?
- "No ale fitness i siłownia" - a po co? Park pod domem i siłownia pod gołym niebem dzielnicę dalej.
- "A za środki antykoncepcyjne to nie płaci. To zaraz zajdzie w ciąże!" no comment...
- "No ale kupowanie książek" - Oooo popatrz jest "Eugenia Grande" Balzaca na allegro po 1 zł. Że co? Chcesz nową powieść Nory Roberts? Może zamiast obiadu idź do Mac Donalda?
Są jeszcze biblioteki. Jest kolejka i będzie trzeba poczekać dwa miesiące? Straszne...
- "To nie życie to egzystencja" - śmiem wątpić. Dziewczyna wychodzi do restauracji, poszła na koncert, spotyka się ze znajomymi. Słowem - żyje. A vice-dyrektor Nikomu Niepotrzebnego Działu Marketingu w Bardzo Ważnej Korporacji, harujący od rana do nocy, siedem dni w tygodniu, to niby żyje? No tak, bo on potem pojedzie na miesiąc na Hawaje, gdzie spędzi cały czas na plaży i waleniu drinów w hotelowym barze. To jest dopiero życie!
-"Kosmetyki" - to chyba najbardziej drażniący element we wszystkich dyskusjach. Czy faktycznie są potrzebne? Czy kobieta (bo tu faktycznie my faceci mamy łatwiej) nie może się bez większości z nich obejść? Moim zdaniem, może i wyjdzie na tym znacznie lepiej, ale to już chyba sprawa na inną dyskusję.
Nie chcę tym tekstem sugerować, że jest u nas wspaniale. Nie jest. To nie powinno być tak, żeby człowiek, który studiuje pięć cholernych lat, pracował za marne grosze u jakiegoś starego wypierdka PRLu. To nie jest w porządku, żebyśmy musieli liczyć każda złotówkę i myśleć - kino czy mięso na obiad?** Mamy bandę idiotów w rządzie i system okradający nas na każdym kroku, ale na Rany Chrystusa - nie jesteśmy Trzecim Światem jak to przedstawiacie. Zobaczcie chociażby jak żyje się na Bałkanach. Oni mają powody do narzekań, my znacznie mniej. A jeśli jest Wam tak bardzo źle, rzućcie wszystko i jedźcie na ten wspaniały Zachód. Pieniądze i dobrobyt już na Was czekają, wystarczy tylko wyciągnąć rękę. Boisz się? To już nie mój problem...
I na koniec niezawodny Tyler Durden: "Jesteśmy niewolnikami w białych koszulach. Reklamy zmuszają nas do pogoni za samochodami i ciuchami. Wykonujemy prace, których nienawidzimy, aby kupić niepotrzebne nam gówno. Jesteśmy średnimi dziećmi historii. Nie mamy celu ani miejsca. Nie mamy wielkiej wojny, wielkiej depresji. Naszą wielką wojną jest wojna duchowa. Naszą wielką depresją jest życie. Zostaliśmy wychowani w duchu telewizji, wierząc, że pewnego dnia będziemy milionerami, bogami ekranu. Ale tak się nie stanie. Powoli to sobie uświadamiamy. I jesteśmy bardzo, bardzo wkurzeni. " - Tylko czy zmienimy swoje życie, czy po prostu wylejemy swoje frustracje w internet? Bo tak łatwiej...

* Nie twierdzę, ze produkt markowy znaczy zły. Twierdze jedynie, że marka nie gwarantuje jakości.
** Tu pojawia się inny problem. Czy brak konieczności oszczędzania nie zepsuje nam charakteru? Czy nie powinnyśmy sobie zawsze czegoś odmawiać, żeby być lepszymi ludźmi? Moim zdaniem powinniśmy.

You Might Also Like

6 komentarzy:

  1. Ogólnie z większością się zgodzę - aczkolwiek nie byłbym sobą, gdybym zgodził się ze wszystkim.
    Otóż pogoń za samochodami, dobrobytem i luksusami - nie jest niczym innym jak polepszeniem swojego statusu (w rzeczywistosci wywartego poprzez społeczny nacisk, reklamy etc), który przyczynia się do poprawy "ogólnego samopoczucia" przy szarej codzienności. Chciał - nie chciał, taki system wartości zakorzenił się w sporej ilości ludzi i mozemy mówić że to złe i tak być nie powinno. Jednak z drugiej strony mozemy być tak samo postrzegani przez ludzi z ów materialnymi priorytetami. Jak dla mnie kwestia bardzo indywidualna. Nie jestem jakimś zwolennikiem uciekania od ojczyzny za większym zarobkiem, ale w dobie przykładowego światowego kryzysu różnica miedzy ( znów przykładowo) Hamburgerem a Polakiem jest taka, że Amerykanin musi kombinować jak odłożyć na nowiutki, salonowy samochód - a Polak musi kombinować, jak odłożyć na życie od "pierwszego do pierwszego".

    Zaś co do marki, to mamy marki i marki. Jedne uderzają w modę i producenci mają w chu...steczce ich wykonanie - bo liczy się design (wszystkie te adasie, najeczki etc). Drugie z kolei gwarantują jakość i to jedną z najlepszych na rynku - podpartą wieloletnim doswiadczeniem i zadowoloną klientelą (jak już trafiam w odzież, to mam na myśli wysokiej jakości towary w sklepach turystycznych - gdyż nie znam nikogo kto by narzekał na kurtke z gore-texu. Fakt - zapłaci krocie, ale ze względu na funkcjonalność i jakość - prędko sie jej nie pozbędzie).
    Peace!

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do luksusów, to jest właśnie istotna kwestia. Pytanie brzmi: kto statystycznie jest człowiekiem szczęśliwszym - czy ten podbijający swój luksus, czy żyjący w zgodzie z naturą ekolog (abstrahując od tego jak pojebana byłaby jego ideolo)? Śmiem wątpić czy polepszanie statusu dało komukolwiek szczęście. Inna sprawa, że to świadomy wybór i za jego konsekwencje odpowiada każdy z nas.
    W kwestii zarobków i marki, to odpowiedzi dałem w ostatnich akapitach. Kurtki z gore-texu to raczej towar "luksusowy" i dostosowany do konkretnych potrzeb. Oczywiście można w nich chodzić po mieście zimą, ale na tym polu w porównaniu do zwykłej puchówki, są zwyczajnie nie opłacalne. Co innego podczas wyjścia w góry. Tylko, że tu mówimy już o hobby, a wiadomo, że ono zazwyczaj kosztuje trochę więcej niż artykuły pierwszej potrzeby.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może zamiast teoretyzować zrobisz podobny eksperyment jak tamta dziewczyna? Najłatwiej rzucić "pincet" najmądrzejszych opcjinie sprawdzając ich i nie biorąc odpowiedzialności za ich efekt! Ty, oczywiście, jako facet bardzo drobiazgowy policzysz miesięczną amortyzację komputera, telewizora, komórek i innego sprzetu, który będziesz używał a może lepiej kosztów kredytów na nie - no bo ktoś z najniższą pensją za gotówkę chyba nawet radia nie kupi... PO TRZECH MIESIĄCACH próby miałbyś wypasiony reportaż ile z najniższej pensji można zaoszczędzić na dentystę czy lekarza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja musiałem taki eksperyment przeprowadzać 3 lata. I to z przymusu, a nie dla reportażu.
      Stąd właśnie te wszystkie rady.

      Usuń
  4. A widzisz! To zmienia całkowicie mój stosunek do Ciebie i twoich rad! Są poparte doświadczeniem w dodatku wieloletnim! Bez czytania informacji o Tobie i bez czytania całości twojego blogu pomyślałem pochopnie, że teoretyzujesz jak większość. Przepraszam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy - często teoretyzuję, ale staram się wtedy to zaznaczać. Zapraszam zresztą do śledzenia bloga.
      Pozdrawiam

      Usuń