O co chodzi z tą "Golgotą Picnic"?

11:32 grafzero 4 Comments

Przyznam szczerze, że jakoś specjalnie nie angażowałem się w całą sprawę z "Golgotą Picnic". Wielu znajomych protestowało, a ja wychodziłem z założenia, że skoro nie znam tekstu będę milczał. Tym bardziej, że cała masa "ludzi teatru" pozytywnie opiniowała spektakl. Narastało we mnie przekonanie, że cały ten protest może być zwyczajną pomyłką, jak w przypadku "Ostatniego kuszenia Chrystusa" czy "Dogmy". Dziś jednak znalazłem w Internetach tekst sztuki, zabrałem się za czytanie i z każdym akapitem mina mi rzedła.
Cóż na początek taki mały przepis: "Zrób sobie własną Golgotę Picnic!".
Weź kilka książek Chucka Palahniuka. Wybierz kilkadziesiąt akapitów i pojedynczych zdań. Wszystko wymieszaj. Jeśli nie trafiłeś na żadne teksty o Jezusie, dopisz je samemu. Voila! Twoja własna "Golgota Picnic" jest gotowa.
A teraz do rzeczy. Tekst już od początku wydał mi się dziwny. Sformułowania typu "
ostatnie pulsy życia" - byłbym w stanie zaakceptować, gdyby napisał je Rogucki (z całym szacunkiem dla niego!), ale nie w, ponoć wybitnej, sztuce teatralnej. Czytałem dalej, zmieniał się temat, zmieniał się przemawiający bohater i... to w sumie wszystko. Zbitka słów. Brak jednego akapitu nic by w tekście nie zmienił. Ot kawał zwyczajnego bełkotu z paroma dziwactwami. Bo np. w Antwerpii obrazy wcale nie są ustawione wzdłuż ściany, a wzdłuż głównej nawy. A pies u Rubensa, to nie pierwszy taki motyw ikonograficzny, pojawia się już u anonimowych malarzy średniowiecznych - więc dlaczego zachwyt akurat nad tym?
Czy sztuka jest bluźniercza? Niestety muszę zgodzić się z protestującymi - jest. Mamy jeden istotny akapit, w którym autor odnosi się bezpośrednio do postaci Chrystusa (chociaż kilkakrotnie się myli, bo część zdań nie tyczy się Syna, a Ojca). Stawia mu następujące zarzuty:
- Jezus był nieludzki - Zawsze bawiły mnie takie zarzuty. Z reguły (jak to o Dana Browna) tyczyły się celibatu. Tak jakby uprawianie seksu było czymś co odróżnia nas od zwierząt. Garcia idzie jednak dalej: "Nie umiał się cieszyć nawet z loda czekoladowego. Codzienność nie była mu dana. Jej dobre i złe strony. Nigdy nie wyznał, że marzył o tym, by marnować czas jak każdy inny człowiek w okolicy, ale zabawa nie lgnęła do niego. Nie umiał rozmawiać o piłce nożnej, wypić kilku browarów, porozmawiać z kolegą o kobietach i nie zdążyć na ostatni autobus." Aha... Wyjaśni mi to ktoś?
- Zmienia biblijną kreację Jezusa, aby jeszcze bardziej uwydatnić jego nieludzkość - np. Chrystus Garcii nigdy nie płakał. W dodatku nigdy nie pracował. Pamiętam, że swego czasu tow. B. Jasieński napisał sztukę o Jakubie Szeli. W chwili gdy Szela idzie aby mordować szlachtę drogę zagradza mu Chrystus. Szela zarzuca człowiekowi, który prawie trzydzieści lat robił w warsztacie stolarskim, że tamten nigdy nie pracował. Podobnie jak Garcia. Radziłbym wspomnieć jak skończył Jasieńki i wyciągnąć z tego wnioski.
- Oskarża Jezusa o demagogię "Był też pierwszym demagogiem: rozmnożył ludziom jedzenie, zamiast wspólnie z nimi pracować." - Korwin byłby pewnie dumny. Dać im wędkę, nie rybę. Srlsy?
- Zarzuca Chrystusowi perwersyjność - "Lubił napawać strachem obecnych za pomocą perwersyjnych cudów, takich jak przyklejenie odciętego mieczem ucha biedakowi, co wdał się w bójkę, leczenie trędowatych czy chodzenie po oceanie." - Chyba mam jednak inną definicję słowa perwersyjny.
- Nazywa Chrystusa demonem.
Możemy teraz zacząć się spierać, czy i do jakiego stopnia bluźnierstwo powinno istnieć w przestrzeni publicznej i czy artysta ma prawo po nie sięgać, ale nie da się ukryć, że ta partia tekstu bluźnierstwem jest. I o ile mogłem przyjmować argumenty obrońców "Ostatniego kuszenia Chrystusa" (bo filmu nie widziałem) czy samemu bronić "Dogmy", o tyle "Golgoty..." bronił nie będę.
Jednak to plucie nie zrobiło na mnie specjalnego wrażenia. Gorsze rzeczy człowiek w życiu czytał. Gorsze i przede wszystkim lepiej napisane. Ruszyło mnie jedno zdanie z końca: "Flamandowie są mistrzami w kłamaniu i robieniu interesów. Potrafią zarobić nawet na drodze krzyżowej." - Co ty masz człowieku do Flamandów? W związku z tym postanowiłem napisać własną sztukę. Oto ona:

MYŚLI MOJE GDY KOŃCZĘ CZYTAĆ GOLGOTĘ PICNIC
Garcia, GarciaTy ksenofobiczny chuju
z Argentyny...
<kurtyna>

A tak już bardziej na serio, to jeśli naprawdę ciekawego i poruszającego tekstu o komercjalizacji osoby boskiej to polecam:
Jeśli natomiast chcecie wiedzieć co myślę o tego rodzaju sztukach teatralnych to posłuchajcie tego:
http://w125.wrzuta.pl/audio/9n4GwNTlgJW/marek_richter_-_nie_ma_juz

You Might Also Like

4 komentarze:

  1. Sztuka kiepska, ale jaką piękną reklamę zrobili mu fanatyczni katolicy. Pozazdrościć wyobraźni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest z bojkotami - czasem przynoszą odpowiednie skutki (jak choćby Agros Nova) innym razem nie (Ciechan liczy kasiorkę od czasów bojkotu). A Garcia? Pewnie trochę zarobił na publikacji w Wybiórczej - może na przyszłość napisze coś lepszego ;)

      Usuń
    2. "Bluźnierstwo" w sztuce było, jest i będzie zawsze. Ilość "bluźnierczych" sztuk można liczyć w setkach, jeśli nie tysiącach, poczynając od Rabelais po Garcie, od Reja przez Krasickiego, Mickiewicza i Słowackiego, aż po Szymborską. Protesty nic nie zmienią, przyczynią się jedynie do popularyzacji danej sztuki. Na końcu i tak nastąpi weryfikacja, czyli dobra sztuka sama się obroni, a zła odejdzie w zapomnienie, a Agros Nova to zupełnie inna bajka zresztą równie absurdalna jak ten cały bojkot "Golgota Picnic".

      Usuń

    3. A gdzie jest bluźnierstwo u Reja czy Szymborskiej? U Krasickiego???? Adaś M. i Julek czasem coś tam rzucali to fakt (Adaś częściej w wykładach na Sorbonie niż w swojej twórczości). Chyba, że masz na myśli antyklerykalizm czy krytykę Kościoła (u Krasickiego wysokich lotów u tow. Szymborskiej to raczej szorowanie tyłkiem po dnie literackim. Na szczęście się ocknęła)?
      A Agros Nova to faktycznie inna bajka - bojkot udany, firma poniosła straty, napój się nie sprzedał. Pełen sukces jak z Pepsi.

      Usuń