Terlikowskim przez łeb

12:39 grafzero 0 Comments

Robię przegląd (a może raczej przesłuch?) tego co mnie ostatnio ominęło i słucham fragmentów programów publicystycznych na youtube. Pani Magdalena Ogórek rozmawia z Januszem Korwin-Mikke. Spokojnie, rzeczowo, na temat, bez zbędnych emocji wypowiada jasne logiczne zdania. Pozostaje bardzo dobre wrażenie. Filmik przeskakuje i wrażenie znika. Słucham jak Marta Konarzewska i Małgorzata Terlikowska piszczą na siebie i prowadzącego. Bez ładu, składu i sensu.

Z Konarzewską to była nawet ciekawa sprawa. IX liceum ogólnokształcące w Łodzi ma niezwykłego pecha - najpierw cała klasa uciekła im z religii, a zbuntowaną dziatwę wziął pod swoje skrzydełka racjonalista.pl. Dyrektor ubolewał, że szkoła wyszła na lewacką. Później dwie nieletnie uczennice zafundowały sobie lesbijską sesję zdjęciową w gorsetach. Akurat wtedy trochę siedziałem w łódzkim środowisku fotograficznym. Dziewczyny znane były z prezentowania postawy podobnej do Luxuri Astaroth ("attention whore") i pewnie ta sesja obliczona była na podobny efekt. Szkoła chciała ja usunąć, ale wtedy do akcji wkroczyła polonistka Konarzewska. Niczego nieświadoma nauczycielka, dała się podejść i "stanęła w obronie" uczennic. Jak? Dokonując coming outu na łamach GazWybu i opluwając swojego pracodawcę. Potem uciekła z herbatą z pokoju nauczycielskiego i wreszcie ze szkoły by robić karierę w mediach. Klasę zostawiła samą sobie.

Tyle wstępu. Obydwie panie (Małgorzaty Terlikowskiej chyba przedstawiać nie muszę) zostały zaproszone aby porozmawiać o konferencji-kuriozum z Uniwersytetu Wrocławskiego pt. ""La donna e mobile. Prawne aspekty następstw cykliczności płciowej kobiet". Mówiąc krótko grupa panów dr i prof. dyskutowała o tym czy kobieta z miesiączką zachowuje się inaczej niż zwykle i jakie są tego konsekwencje. Jako że wiarę w naukę straciłem już dawno zareagowałem jedynie śmiechem i byłbym o sprawie zapomniał, gdyby nie ów program. Zaczęło się od tego, że Małgorzata Terlikowska oznajmiła, powołując się na klasyfikację chorób WHO, że PMS jest chorobą. Nie powiem, trochę mnie to zaskoczyło. Oczekiwałem od Konarzewskiej (w końcu nauczycielka) jakiejś rzeczowej polemiki, ale niestety... "Teoretyczka queeru" do spółki z prowadzącym rzuciła Terlikowskiej coś w stylu: "A może pani ma teraz pms i nie jest wiarygodna?". Uhhh... Spójrzmy na sprawę logicznie. Małgorzata Terlikowska stawia tezę. Podpiera ją całkiem przyzwoitym autorytetem naukowym. Konarzewska powinna więc:
a) Zgodzić się z przedmówczynią.
b) Podważyć autorytet WHO (ale tego nie zrobi, bo w końcu to WHO wykreśliło homoseksualizm z listy chorób).
c) Podać przykłady, w których choroby tego rodzaju nie mają wpływu na aspekty życia, jakich tyczyła się konferencja (w sumie zamknęłoby sprawę, ale wymagało przygotowania).

Ale po co? Lepiej użyć argumentu pozamerytorycznego. Najlepsze przyszło jednak na koniec - kiedy Małgorzata Terlikowska w ramach odpowiedzi wydawała z siebie jakieś piski i stęknięcia (w sumie co mądrzejszego można po czymś takim wydusić) pani Jestem-nauczycielką-lesbijką powiedziała: "W ogóle zaglądanie kobietom w macicę... Ja rozumiem, że pani jest przyzwyczajona, bo pani ma takiego męża, który lubi zaglądać..". Oburzona Terlikowska poprosiła o pomoc prowadzącego.
Serio? Przecież to jest erystyczne samobójstwo. Nie dość, że ad personam niczym lufa przyłożona do skroni, to jeszcze Konarzewska zapomina najwyraźniej, że każdy normalny, heteroseksualny facet zaglądać lubi. Czy się jej to podoba czy nie.
Drogie feministki apeluję: jeśli tak bardzo boli was stereotyp jadaczkowatej, wrednej i obrażonej na cały świat baby jaki jest wam przyszywany, to odetnijcie się od takich indywiduów jak Konarzewska. Nie róbcie z nich bohaterek, filozofek czy bojowniczek o wolność i inne bzdury. Nazwijcie rzeczy po imieniu i wyślijcie je na terapię. I bierzcie przykład z pani Ogórek (którą Wasze środowisko potraktowało mówiąc eufemistycznie dość chłodno). Będzie to z korzyścią i dla nas i dla was.

You Might Also Like

0 komentarze: