Dlaczego nie chcę "ładnej" Łodzi?

12:56 grafzero 0 Comments


"A co go obchodziło, że ta Łódź była brudna, źle oświetlona, źle zabrukowana, źle zabudowana, że domy waliły się corocznie na głowy mieszkańców, że w bocznych ulicach w biały dzień zarzynali się ludzie scyzorykami!
O takich głupstwach nie myślał, jak i nie myślał o tym, że tutaj tysiące ludzi marło z głodu, że tysiące ludzi gniło w nędzy, że tysiące ludzi walczyło całym wysiłkiem o nędzny byt i że ta walka, cicha i straszna przez swoją ustawiczność, walka prowadzona nawet bez nadziei zwycięstwa, zżerała więcej ludzi rocznie niźli najgroźniejsze epidemie"

Ot, taki naiwny był ten Dawid Halpern. Ale on kochał Łódź taką jaką była, gdzież mu w głowie było zmieniać cokolwiek. Prowadził swój mały interes i miał zawsze "na jutro dwa oprotestowane weksle". Odnoszę jednak wrażenie, że ostatnimi czasy Łódź zrodziła pokolenie frustratów. Zachciało się gówniarzerii umysłowej, drugiego Paryża i daaaawaj toczyć pianę, że budy handlowe brzydkie, pudła z tanimi ciuchami jaśniepaństwo uwierają, napisy na ścianach a fe!, a już wystawy na Piotrkowskiej to kicz i tandeta. Co dziwne Platformowy magistrat zdaje się, hołdować tej idiotycznej pogoni za "ładną Łodzią". Likwiduje się niewielkie i nikomu nie wadzące budki handlowe i wydaje się wojnę wystawom "bo szpecą". Rzecz jasna po tyłku dostają albo zwykli handlarze, albo spore koncerny (dla których taka kara to jakby powiedział klasyk "pierd boczną rurką z dupy"). Do Antykwariatu Komiks, który od kilku lat faktycznie szpeci swoją wystawę wydartymi z FiM i "Nie" stronami, nikt się nie przyczepił. Jeszcze by poseł "Kotlinowski" się oburzył!
Parę lat temu dobrali się owi frustraci do Galerii Wielkich Łodzian. Były jakieś kretyńskie akcje z zasłanianiem rzeźb, pluł się dyrektor Muzeum Sztuki, że to wiek XX, więc nie można w przestrzeń publiczną (jak ja lubię to słowo!) wstawiać realistycznych pomników. I co? Jak tylko spróbowano przenieść rzeźby zjednoczyli się łodzianie. Takiej zgody wśród moich ziomków nie widziałem już dawno! Jednym głosem krzyczano: "Łapy precz od tego "kiczu"! To jest nasz kicz i tak ma zostać!".
Niestety nie udało się z placem Dąbrowskiego. Tak, tak było brzydko i lumpiarsko (czyli po łódzku) więc trzeba było posprzątać. I wyszła... wagina! No oczywiście, po wszystkim to się ahtyści od projektu odcięli, bo to nie oni, co to to nie! Skądże znowu, no gdyby tak ustawić transcendentalny trójkąt czerpiący energię z kosmosu, to co innego, myśmy mówili od razu! Ale fontanna, taka szowinistyczna!
Podobnie z dworcem Fabrycznym. Kto tu żył ten widział. Gołębie, syf, budki z zapiekankami i XIX-wieczna fasada. Życie, proszę pana! Ale nie... trzeba było rozebrać. Żeby to jeszcze za odpowiednią cenę tj. za zaproszenie do Łodzi Lyncha. Po co? Lepiej machnąć szklany dworzec i wpuścić ludzi do elektrowni. Bo będzie dla łodzian. Dzięki, ale wolałbym się zrzucić, na szklankę whisky dla Lyncha. Większy byłby z tego pożytek.
W tym wszystkim są jednak niezłe inicjatywy. Taki na przykład plac Niepodległości. Był syf i brud (czyli po łódzku), ale na szczęście wziął się za to Kościół. Pomnik św. Faustyny na całe szczęście zadowala obydwa bieguny mojego gustu - sposób w jaki oddano fałdy habitu jest wręcz niesamowity, a lejąca wodę fontanna to najwyższa forma kiczu! Tak trzymać!
Całkiem sprawdziła się też OFF Piotrkowska. Daleko mi do utożsamiania się z poglądami "gay friendly" hipsterstwa, ale przyznaję nie ruszyli zabudowań pofabrycznych ani trochę. Na zewnątrz jest brudno, a w środku dają dobre piwo. Dodatkowo chodzą się odszczać, na tyły co dodaje smaczku temu łódzkiemu zadupiu w samym centrum miasta. Mimo, że dziwnie się czuję mając za plecami pub "Ganimedes" (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi) to jednak lubię odwiedzać OFF.
A jaki los czeka Uniontex? Czy dostanie się w łapy jakiegoś wizjonera i skończy jako "ładny i miły dla oka" obiekt "dla łodzian"? A gdyby tak zabezpieczyć go jako trwałą ruinę i zrobić tam przez dwa dni w tygodniu (np. środa i sobota) Wolny Rynek? Wyobraźcie sobie, każdy może przyjść i za darmo sprzedać co chce i jak chce, jeśli tylko zdoła wywalczyć sobie miejsce. Widzę, przed oczyma duszy mojej, te rzędy pudeł, cerat, brudnych wieszaków i jeden wielki kocioł, krzyk i harmider. I wiem, że odwiedzałbym takie miejsce przy każdym moim pobycie w Łodzi.
I tak to jest moi drodzy. Jeśli szczypie Was w oczy "łódzkość" to zabierzcie dupy w troki i jedźcie do Krakowa. Albo znajdźcie sobie inne miasto w Polsce i zmieniajcie je na ładne. "Ładnych" miast mamy już na pęczki, po co nam jeszcze jedno? Czy naprawdę musicie psuć to cośmy przez pokolenia z takim trudem wypracowali? Pani z teledysku "Comy" mówi "Łódź to nie jest takie proste miasto" i to jest prawda. Nie zamieciecie jej pod dywan, nie zaszpachlujecie i nie zamalujecie różową farbą. Łódź nie była ładna i nigdy nie będzie. I ani Wy, ani kostka na Pietrynie za grube tysiące, tego nie zmienią.


Tak gdyby do kogoś nie dotarło: ten tekst NIE jest ironią. Ja naprawdę tak myślę!



You Might Also Like

0 komentarze: