My chcemy krwi!
My chcemy krwi! - czyli czego Wojciech Engelking nie zrozumiał nie zrozumiał z "Igrzysk śmierci"
Z jednej strony bardzo się cieszę - wreszcie ktoś potraktował "Igrzyska śmierci" poważnie. Z drugiej strony całkiem głośno "mehnąłem", gdy doszedłem do końca artykułu. Wojciech Egnelking zdaje się słyszeć gdzie dzwonią, ale nadal nie wie w którym kościele.
Z jednej strony bardzo się cieszę - wreszcie ktoś potraktował "Igrzyska śmierci" poważnie. Z drugiej strony całkiem głośno "mehnąłem", gdy doszedłem do końca artykułu. Wojciech Egnelking zdaje się słyszeć gdzie dzwonią, ale nadal nie wie w którym kościele.
Skoro już decydujemy się na przycięcie "Igrzysk" w szatę polskiej polityki (znacznie łatwiej rozpatruje się je przyrównane do konfliktu nazizm-komunizm) róbmy to dokładnie i zgodnie ze światem przedstawionym. Wziąłem tę analizę do siebie chociaż na Kukiza nie będę głosował. Na Korwina JUŻ nie będę głosował. Mimo to czuję sympatie do wszystkich antysystemowych. W pewnym sensie ja też jestem antysytemowy. Dlatego nie mogę zgodzić się z analizą, którą autor artykułu przedstawił na portalu natemat.pl.
Walka w Panem toczy się między dwiema potężnymi siłami: prezydentem Snowem, a buntownikami z 13. Na pierwszy rzut oka Engelikng może mieć rację. Z jednej strony stary układ tonący w ośmiorniczkach i szampanie z "Sowy i przyjaciół", niczym ludzie Snowa podczas swych uczt. Tu chyba nikt nie będzie miał wątpliwości. PO to siermiężna wersja władców z Kapitolu. Wprawdzie ich atrakcje to najwyżej "hity" z TVNu, a nie oszałamiające Igrzyska, ale podobieństwa są. Z drugiej strony mamy zbuntowanych, których Egnelikng uznaje za Kukiza i spółkę. Problem polega jednak na tym, że dystrykt 13 to wytrawni gracze. Siedzą na atomie, od lat przygotowują się do inwazji, mają struktury, armię i przemysł. Zepchnięci do nomen omen podziemia czekają tylko na sygnał do ataku. Nie ma w nich Kukizowej beztroski i nieporadności. Jeśli więc mamy trzymać się polskiej układanki, to będą oni raczej przypominali PiS. Przyczajeni, czekający na błąd przeciwnika i powoli odzyskujący teren. Dodatkowo wymachujący programem socjalnym niczym sztandarem.
Kim zatem jesteśmy my antysystemowcy? W ostatnich wyborach wsparliśmy Coin/Dudę. Teraz jednak trzymamy łuk. Jesteśmy języczkiem u wagi i taka rolę będziemy pełnić. Nikt z nas nie myśli o tym co będzie po wypuszczeniu strzały. Nikomu nie ufamy, uważnie obserwujemy swoich idoli, gotowi porzucić ich w każdej chwili. Nie mamy programu, naszym programem jest wkurw. My chcemy krwi. Pytanie brzmi czyja to będzie krew? Jak na razie strzały kierujemy w stronę Snowa.
0 komentarze: